Jest niedziela, ostatni dzień września 2018 roku. Razem z Błażejem i Michałem z Podążając za kadremwyruszamy na poranne zdjęcia do Szczercowa, a dokładniej na uroczysko Święte Ługi. Jesienna pora ma to do siebie, że nie potrzeba już ruszać w połowie nocy by zdążyć na pierwsze promienie słońca, można więc spokojnie wystartować o 5 rano. Docieramy do Faustynowa gdzie zostawiamy auto i w dalszą trasę ruszamy już pieszo. Po kilkudziesięciu minutach marszu naszym oczom ukazuje się nasz główny cel – altana widokowa, w której zamierzamy ulokować się na poranną kawę. Póki co jest ponuro, siedzimy i czekamy na słońce, przy okazji podziwiając przeloty ptactwa.
Jest kilka minut po 7 kiedy wzbijam się w powietrze by zobaczyć na jakiej wysokości znajduje się już słońce. Powiem Wam, że dron jest najlepszym szpiegiem jeśli chodzi o możliwość podglądania pozycji słońca, szczególnie gdy znajdujemy się pośród lasów. Zaczynają się warunki, czas na pierwsze ujęcia z góry prezentujące podniszczone już czasem podesty oraz altankę widokową, w której się gościmy.
Czas zejść na ziemię i również z tej perspektywy wykonać kilka zdjęć. Niestety przez ograniczony czas nasze działania skupiają się tylko na ujęciach z altanki, a tu jeśli chodzi o kadry nie ma jakiegoś szaleństwa. Łapiemy pierwsze promienie słońca, które dopiero teraz przedarły się z nad lasu ożywiając w końcu tereny uroczyska. Zdjęcia może nie są najwyższych lotów, ale czas spędzony w takiej scenerii plus smak porannej kawy sprawiają, że mógłbym tu siedzieć jeszcze przez kilka godzin, niestety czas nagli…
W międzyczasie udaje mi się załapać w obiektywie Michała, który robi mi fajne pamiątkowe zdjęcie. Jest to jedno z niewielu ujęć jakie mam w swojej kolekcji ponieważ na większość wypadów ruszam najczęściej sam lub w otoczeniu osób bez aparatu. Przy okazji kadr ten prezentuje też obecny stan altanki, która co raz bardziej przechyla się w lewą stronę.
Jest godzina 7:40, czas zatem najwyższy ruszać już w drogę powrotną. Idziemy wśród lasów, które w obecności dość ostrego słońca wyglądają bardzo klimatycznie. Natura, która nie tak dawno temu budziła się do życia teraz wydaje dźwięki zachęcające jeszcze bardziej do dalszej wędrówki. Co jakiś czas robimy też postoje by zebrać kolejne grzybki spotkane tuż przy ścieżkach, które nas prowadzą. Jeden ze znalezionych prawdziwków okazuje się rosnąć w idealnym miejscu, robimy więc przerwę i wyciągamy aparaty.
I choć tego może nie widać to ujęcia te wymuszają na nas przyjmowanie pozycji na ziemi, które z perspektywy obserwatora wyglądać mogą dość śmiesznie, zresztą zobaczcie sami co uwiecznił Michał oraz Błażej z telefonu.
Wędrujemy dalej racząc się pięknymi widokami, które napierają na nas z każdej strony. Po kilkudziesięciu minutach docieramy do auta i ruszamy w stronę domów. Szkoda, że czas miałem mocno ograniczony bo z chęcią zostałbym tutaj na dłużej. Mimo warunków, które nie porwały udało się wykonać kilka fajnych kadrów, a co najważniejsze wypić poranną kawę w otoczeniu pięknej przyrody. Docieram do domu, mam dosłownie 10 minut na przebranie się i przepakowanie sprzętu po czym ruszam do pracy wyrabiając się na styk. Takie wyjazdy zawsze ładują moje życiowe baterie dzięki czemu jeszcze w ten sam dzień planuję już kolejną foto wyprawę.
Pingback: Śladem schronów bojowych – 35 km | pobezdrozach.com