Tajemnicza kapliczka – Zalew Cieszanowice

Pewnego dnia planując wędrówkę wokół Zalewu Cieszanowice przeglądałem różne materiały w sieci aż natrafiłem na film nakręcony z drona. Na ostatnich ujęciach ukazała mi się samotna kapliczka, która momentalnie namieszała mi w głowie. Po odnalezieniu w internecie jedynego artykułu opisującego jej historię, wiedziałem że muszę się do niej dostać. Jak się okazało jest to jedyna pozostałość po nieistniejącej już wsi Borowiec. Podczas tworzenia Zalewu Cieszanowice ludzie mieszkający na tym terenie opuścili swoje domy i gospodarstwa, które następnie zostały zburzone i zalane wodą. Przetrwała jedynie tajemnicza kapliczka stojąca na niewielkim wzniesieniu. Nikt nie odważył się jej ruszyć dlatego można podziwiać ją do dziś – na uboczu rozlewiska. Co ciekawe w tym miejscu przebiegała kiedyś droga z Pociesznej Górki, a sama kapliczka stała nad stawem tuż obok młyna. I to w zasadzie tylko tyle pozostało po wsi, która w 2015 roku zniknęła z urzędowych wpisów i formalnie słuch o niej zaginął. Czas na kilka zdjęć, które wykonałem w styczniu 2018 roku.

Lokalizacja google maps


Pomysły by się do niej dostać były bardzo różne, chciałem nawet dopłynąć tam pontonem, ale ostatecznie nie udało się go zorganizować. Po miesiącu przemyśleń i trzech nieudanych próbach matka natura wyciągnęła do mnie rękę, a przymrozki, które zadomowiły się u nas na dłużej stały się w tym wszystkim przepisem na sukces. Dzięki sporym minusowym temperaturom dojście do zalanej dookoła wodą wysepki w końcu stało się faktem.

Ale zacznijmy od kilku słów wprowadzenia. Kapliczka postawiona została najprawdopodobniej (tutaj nie mam pewności, opieram się na wersji zasłyszanej od innych) przez młynarza Tyrko ze wsi Borowiec, który posiadał tutaj młyn wodny. Datowanie jej budowy to najprawdopodobniej rok 1864, czyli jest to najstarsza kapliczka jaką udało mi się do tej pory namierzyć.


Całość jak na swoje lata i historię podtopień zachowała się w bardzo przyzwoitym stanie. Nawet firanki w odcieniu szarości trzymają się nadal dzielnie. Zewnętrzne mury, poza jednym fragmentem z tyłu (gdzie odpadł tynk) wyglądają bardzo stabilnie jak na ponad 150 lat.

Wnętrze choć skromne posiada niesamowity klimat i przyznam Wam, że po cichu liczyłem, że tak właśnie będzie. Figurki są w stanie bardzo dobrym, nie nadgryzł ich zbytnio ząb czasu, a obecność św. Krzysztofa świadczy o tym, że kapliczka znajdowała się prawdopodobnie tuż obok drogi. W najgorszym stanie jest sufit, który wykonany ze sklejki jest w dosyć kiepskim stanie.

Miejsce to posiada niesamowity klimat, a cała otoczka związana z historią i lokalizacją w której się znajduje sprawia, że to jedno z najciekawszych miejsc jakie odwiedziłem. W planach jest jeszcze spotkanie z ludźmi, którzy mieszkali w tej wsi przed jej wyburzeniem, jeśli tylko dojdzie to do skutku chętnie podzielę się z Wami relacją z tych rozmów.

I jeszcze jedno bardzo klimatyczne ujęcie wykonane w maju 2018 roku. Tego poranka mgła nadała temu miejscu jeszcze bardziej tajemniczego klimatu. Pod spodem zamieszam również kilka zdjęć z powietrza pokazujących dokładnie na jakim terenie znajduje się opisywany przeze mnie obiekt.

Kapliczka oraz jej malownicze położenie stały się inspiracją także dla innych. Na ten niesamowity obraz trafiłem całkowicie przypadkowo podczas poszukiwań nowych informacji w internecie. Jej autorką jest lokalna malarka Teresa Janocha, mieszkająca niespełna 1.5km od namalowanego miejsca. Wielkie brawa dla Pani Teresy za podjęcie się tego tematu, a także stworzenie wyjątkowej pracy.

Jako, że w miejsce to wracam regularnie przedstawiam kolejne zdjęcia wykonane w kwietniu 2020 roku. Ten wpis będzie z pewnością aktualizowany jeszcze nie raz dlatego warto zaglądać tu co jakiś czas.


Mała aktualizacja tematu czyli nocne ujęcie wykonane 27 grudnia 2021. Był to kolejny już zimowy sprawdzian, a do pokonania było dokładnie 150m zmarzniętego rozlewiska. Pomimo ciemności szło mi całkiem nieźle, jednak na mniej więcej 125m szczęście przestało mi dopisywać i wpadłem do wody… Nie było jakoś głęboko (wpadałem do kolan) dlatego powtórzyłem ten wyczyn jeszcze kilkukrotnie. Klimat tego miejsca, w dodatku o takiej porze był bardzo ekscytujący, podsycały go jeszcze dość bliskie dźwięki pluskającej się w wodzie zwierzyny (stawiam na bobra). Zdjęcie, które widzicie to jedyne, które wtedy powstało, dzięki czemu będzie miało bardziej sentymentalną wartość.

One comment

Dodaj komentarz