Rezerwat Węże i Szachownica – 18 km

Tym razem nastawiamy się typowo na zwiedzanie więc czas i dystans są sprawami drugorzędnymi. W planach jest znalezienie kilku jaskiń w dwóch rezerwatach przyrody na terenie dwóch województw – łódzkiego i śląskiego. Z rana wita nas lekki przymrozek, a w trasie za szybą widzimy piękny wschód słońca. Raz ciach i po godzinie jesteśmy już na miejscu. Tutaj jak na grudzień pogoda iście wiosenna, piękne słońce zachęca nas jeszcze bardziej do wędrówki.

Po wkroczeniu na obszar pierwszego z rezerwatów przyrody – Szachownicy teren zmienia się diametralnie. Spore zróżnicowanie terenu, liczne skałki i ciekawa roślinność to coś czego u nas niestety nie zobaczymy. Idąc dalej spotykamy miejsca wysiedlenia domów o czym informują nas tabliczki ustawione tuż przy drodze. Docieramy do jaskini Szachownica, która ku naszemu wielkiemu zdziwieniu okazuje się świetnym obiektem do zwiedzania. Liczne korytarze i sporo zakrętów, będzie tu co robić przez dłuższą chwilę. Po drodze spotykamy różne skamieniałości i sporo nietoperzy, które wyglądają jakby zamarzły jakiś czas temu.

Po dokładnych oględzinach udajemy się teraz w drogę do drugiego z rezerwatów – Węże. Po drodze mijamy klimatyczną wioskę gdzie podziwiamy okazy starego budownictwa. Docieramy na miejsce gdzie po pewnym czasie odnajdujemy pierwszą z jaskiń na którą spojrzeć można tylko przez kratę. Ruszamy zatem dalej za drogowskazem by odnaleźć kolejne miejscówki.

Przed nami kolejna atrakcja – Jaskinia Za Kratą, która mimo tych właśnie krat wita nas jednak otworem ponieważ ktoś przed nami ściągnął furtkę z zawiasów. Nie wypada nie skorzystać z okazji i tak pojedynczo wchodzimy w to dosyć wąskie przejście. Korytarz okazuje się jednak krótki i już po chwili trzeba zawracać bo zejście drabiną w dół nie wygląda zbyt zachęcająco. Na koniec montujemy drzwiczki na miejsce i ruszamy dalej przed siebie.

Tym razem droga prowadzi nas w stronę otwartej przestrzeni na teren Góry Zelce gdzie czeka już na nas kolejna jaskinia. Przy okazji pod jedną ze skał zauważam małą paczuszkę, która okazuje się skrzynką z gry terenowej opencaching. Zgodnie z instrukcją wpisujemy się na listę i zostawiamy po sobie małą pamiątkę – niemiecki otwieracz do piwa, a skrzynkę chowamy w to samo miejsce. Szkoda, że nie wszystkie jaskinie były dostępne, nie wszędzie dało się wejść, ale próbowaliśmy wcisnąć się w każdą dziurę.

Idąc dalej lasami docieramy do mostu na Warcie gdzie w dosyć ciekawym miejscu przeznaczonym do wypoczynku (dwie altany, boisko do siatki, plac na ognisko itp.) postanawiamy zrobić sobie dłuższą przerwę. Rozpalamy więc grilla i pieczemy kiełbaski. Błażej zgodnie z tradycją spalił swoją na węgiel, nietrudno zresztą rozpoznać jego kulinarny popis na zdjęciu. Spijamy cieplutką kawę i herbatę i ruszamy ponownie w drogę, bo dalszy plan jest dosyć ciekawy.

Ostatni element trasy to zwiedzenie opuszczonego ośrodka wypoczynkowego „Uroczysko” w Załęczu Małym. Po dojechaniu na miejsce w pierwszej kolejności zabieramy się za odszukanie opuszczonego basenu, który tak samo jak cały obiekt tętnił kiedyś życiem. Wchodzimy do budynku, który aktualnie wygląda już mało ciekawie, ale jego gabaryty nadal robią wrażenie. Zwiedzamy kolejne pomieszczenia po czym wychodzimy na zewnątrz i przemierzamy tereny do niego przyległe, a także pozostałości po domkach letniskowych.

Łącznie tego dnia w czasie 5 godzin 30 minut pokonujemy niecałe 19 kilometrów. To był świetny wypad! Udało się zwiedzić kilka jaskiń idąc przez tereny dwóch województw. Była to też fajna odskocznia od naszych lokalnych terenów, na których takich atrakcji nie da się spotkać. Poniżej zamieszczam również statystyki z Endomondo z zaznaczoną trasą wędrówki.

Dodaj komentarz