Poranek nad rzeką Widawką w Lubośni

Po nocnej 10 kilometrowej trasie (weryfikowaliśmy dla organizatorów jeden z odcinków EDK) i kilku szybkich godzinach snu przyszedł czas na wyjazd w teren. Jest niedziela, ostatni dzień marca 2019 roku, pierwszy poranek po zmianie czasu z zimowego na letni. Plan wygląda następująco – złapać w obiektywie wschód słońca nad rzeką Widawką w miejscowości Lubośnia, a następnie zasiąść przy konkretnym terenowym śniadanku, na które ze znajomymi umawiałem się już od dłuższego czasu. Na miejsce docieram ok. godziny 6:30, czyli ponad 40 minut przed pierwszymi promieniami słońca, rozkładam sprzęt, schodzę pod malowniczy mostek, nalewam do kubka gorącą herbatę i rozpoczynam operację. Patrząc na zastane warunki dość szybko wiem jak będą wyglądać pierwsze zdjęcia, czas na zabawę ze statywem i dłuższym naświetlaniem by uzyskać przyjemne rozmycie wody.


Po uprzątnięciu ze śmieci brzegu czas na szersze kadry pokazujące całą szerokość rzeki Widawki oraz jej nurtu, który w tym miejscu jest dosyć porywisty jak na nasze lokalne warunki. Powalone drzewo, które w pierwszej chwili wydawało mi wręcz przeszkodą już po pierwszych zdjęciach sprawia, że staje się ono głównym tematem kilku ujęć, rzekłbym nawet, że nadaje charakter temu miejscu. Powoli zaczyna pokazywać się słońce, które mocno ożywia kolorystykę kadrów, niestety kończy też zabawę z dłuższym naświetlaniem zdjęć… Chyba czas najwyższy zaopatrzyć się w filtry ND.

Jako, że czas mocno mnie goni, a znajomi będą tu za kilka minut czas wzbić się w powietrze i wykonać kilka zdjęć z perspektywy ptaka. Tutaj skupiam się głównie na moście, którego nie widać na ujęciach z ziemi. Nie mogło zabraknąć również murowanego młyna, który dopełnia klimatu tego miejsca. Po kilku minutach w powietrzu czas na lądowanie i spakowanie sprzętu. Zobaczcie zatem jak to urokliwe miejsce prezentuje się z góry.

Sprzęt spakowany, czas zatem na ostatni etap tego wyjazdu – relaks. W ekspresowym tempie rozpalamy ognisko i czekamy aż drzewo zamieni się w żar potrzebny do przygotowania śniadania. Menu tego dnia wygląda bardzo atrakcyjnie, a w karcie dań mamy do wyboru: szaszłyki, kiełbaski, piersi z kurczaka, bagietki czosnkowe oraz pyszne sałatki. Siedzimy kilka godzin słuchając dźwięków przyrody, pijąc kawę i zajadając się smakołykami z rusztu. Czas w takich okolicznościach mija bardzo szybko, a do głowy przychodzą coraz to ciekawsze pomysły, jak choćby przekształcenie starego młyna w ośrodek turystyczny z noclegami dla osób szukających ciszy i spokoju, ot takie moja małe marzenie.

Mógłbym tu śmiało siedzieć do wieczora, niestety nasz wolny czas dobiega już końca. Pakujemy nasze rzeczy, sprzątamy teren wokół i spoglądając po raz ostatni na krajobraz widoczny z mostku wsiadamy do aut i rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę. Była to świetna odskocznia od rzeczywistości i czas relaksu, którego brakowało mi ostatnio najbardziej. Przy okazji udało się wykonać kilka naprawdę fajnych zdjęć do których będę powracał z dużym sentymentem. Jest to również kolejny przykład na to co powtarzam od dawna – nie trzeba daleko wyjeżdżać by nacieszyć oczy pięknem natury. W naszym regionie mamy mnóstwo malowniczych miejsc, trzeba tylko umieć je dostrzegać i doceniać. Na koniec pokażę Wam jeszcze jedno klimatyczne ujęcie prezentujące poranne mgły i okolice gminy Szczerców z lotu ptaka. To na tyle, do zobaczenia na kolejnej wyprawie.

Dodaj komentarz